Testament życia, co to takiego?
Do polskiego prawa w tym roku, może wejść ustawa dająca prawo choremu do śmierci na życzenie. Jest duży opór części polityków, ale warto zastanowić się o co tu chodzi.
Obecnie podejmuje się wszelkie działania mające na celu ratowanie życia chorego – do końca, do oporu.
Teraz może się to zmienić…
Co to jest testament życia?
Testament życia będziemy mogli nosić w torebce, bądź portfelu i będzie to deklaracja o przykładowej treści:
nie życzę sobie by mnie ratowano na siłę.
W USA już od jakiegoś czasu ludzie, którzy nie życzą sobie ratowania życia na siłę, zaopatrują się w bransoletki o treści – DNR (Do Not Resuscitete). „Nie reanimować”.
Również w Europie, Europejska Komisja Bioetyczna, po 11 latach debatowania chce wprowadzić podobną formę.
Ma ona brać pod uwagę wcześniej wyrażone życzenie chorego, gdy w chwili zbliżającej się śmierci, nie jest w stanie sam wyrazić swojej woli.
W Polsce również ma wejść podobna ustawa.
Jak to ma wyglądać?
Osoba, która nie chce by ratowano jej życie, powinna nosić w portfelu, torebce ręcznie napisane oświadczenie lub w formie elektronicznego rejestru wyrazić taką wolę.
Treść oświadczenia powinna być następująca:
Ja…urodzona(y)…zamieszkała(ły)…jeśli utracę świadomość bez szansy jej odzyskania, proszę nie podejmować żadnych środków nadzwyczajnych…data i podpis.
Olbrzymie kontrowersje wokół testamentu życia
Co należy rozumieć przez środki nadzwyczajne?
Kiedy będzie wiadomo, że jest to właśnie ten moment śmierci?
Na to już nie znajdujemy odpowiedzi.
Osiem lat temu prof. Kubler – prezes Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii przeprowadził ankietę – zapytał kilkuset anestezjologów, czy zdarzyło im się ograniczyć terapię lub z niej zrezygnować. 93 procent lekarzy z oddziałów intensywnej terapii ograniczało leczenie, a ponad 60 procent rezygnowało z zabiegów, które uznawali za nieskuteczne czy szkodliwe. Ale tylko 8 proc. ankietowanych przyznało, że zapisali to w dokumentacji medycznej.
W Europie zachodniej robiło to 60 proc. medyków.
Przyznasz, że trochę szokujące. Lekarze sami, indywidualnie, decydują o życiu człowieka.
Skąd mają pewność podjętej decyzji?
Co wobec tego z procedurami ratującymi życie?
Co z resuscytacją przy zatrzymaniu krążenia?
Co zrobią w sprawie śpiączki? Jest coraz więcej przypadków wybudzania.
Niektórzy twierdzą, że podtrzymywanie chorego przy życiu w stanie wegetatywnym, to uporczywe działanie i stosowanie środków nadzwyczajnych.
Czy sytuacja ta nie stoi na granicy kontrowersyjnej eutanazji?
Zacytuję tu słowa prof. Eleonory Zielińskiej:
…..Nie ma powodu, żeby ratować życie za wszelką cenę. Można przedłużyć umieranie, ale gdy nie ma szansy by ktoś odzyskał przytomność, wtedy mówimy wyłącznie o wegetacji….
Co o tym myślisz?
Mnie osobiście zastanawia, co to znaczy, gdy nie ma już szans?
Z wypowiedzi lekarzy w tej kwestii wynika, że to dobre rozwiązanie.
Co więcej według nich nie koliduje to z Kodeksem Etyki Lekarskiej.
Nawet Kościół nie ma obaw przed przyjęciem takiej ustawy.
Ksiądz Kazimierz Sowa powiedział:
….Nie wydaje mi się żeby był jakiś problem z rozróżnieniem między sztucznym skróceniem cierpień czyli eutanazją, a zaprzestaniem sztucznego podtrzymywania życia….
Szef Naczelnej Rady Lekarskiej, Konstanty Radziwił przestrzega by rozróżnić tę sytuację od eutanazji.
Może warto by ustanowić alternatywę dla testamentu życia w sytuacji, gdy pacjent sam nie może wyrazić swojej woli.
Może mógłby być to ktoś z rodziny, ktoś kto byłby upoważniony do podjęcia decyzji w imieniu chorego, lub sądownie przez specjalną komisję etyczną.
Obecnie decyzję o przerwaniu lub podtrzymaniu życia chorego podejmuje wyłącznie tylko – lekarz.
Testament życia jest o tyle niebezpieczny, że powoduje kolejne pole do korupcji. Chodzi tutaj o sprzedaż narządów. Można je pobrać tylko z żyjącego organizmu. Pokusa będzie duża, ponieważ wszystkie narządy człowieka na czarnym rynku wycenione są na milion dolarów.
źródło: fakt.pl
Marta Brzoza
. .
Photo credit: www.audio-luci-store.it / Foter / CC BY